Skąd się biorą Mężczyźni?

niedziela, 17 kwietnia 2016
data:post.title

Bezsprzecznie, Mężczyźni są potrzebni, i to nie tylko kobietom. Są niezbędni, aby świat zachował równowagę oraz harmonię istnienia, i mógł toczyć się swoim naturalnym, jedynie słusznym rytmem.
Tylko, skąd biorą się tacy mężczyźni? Ci, pogodzeni ze swoją rolą, odnajdujący w męskości satysfakcję i przyjemność, ale też świadomi swojej siły i mądrości, a także jej wpływu na losy ludzi wokół – Mężczyźni przez duże M.
Bo, gdyby chodziło jedynie o sprowadzenie osobnika płci męskiej na ten świat, to właściwie problem, by nie istniał. Rodzi się, rośnie, dojrzewa i oto jest, jak jabłko na gałęzi jabłonki, gotowe do spożycia. No, nie jest to takie proste!
Wychowywanie dzieci zapewne nigdy nie było łatwe, ale w dzisiejszym świecie to szczególnie trudne zadanie dla rodziców. Każdy chce, aby jego dziecko było przede wszystkim szczęśliwe – to chyba najczęściej słyszane stwierdzenie tych, którzy są pytani o cele swojego rodzicielstwa. Nawet jeśli, rodzice mają jakieś wizje czy marzenia odnośnie przyszłości swoich dzieci, najczęściej są w stanie zaakceptować każdy ich życiowy wybór, pod warunkiem, że to właśnie uczyni je szczęśliwymi.
Pytanie, jakie nasuwa mi się automatycznie, to... czy wychowując dzieci nie powinniśmy myśleć, aby stali się oni ludźmi, którzy uszczęśliwiają innych?!
Bo przecież nikt nie żyje w próżni. Założeniem naszego istnienia jest interakcja z innymi, i to nie tylko z ludźmi. Tak naprawdę, pełnię szczęścia daje nam nie egocentryczne zadowalanie samego siebie i poczucie własnej wspaniałości, ale to, jak nasz wizerunek odbija się w oczach innych ludzi, tych bliskich i tych dalszych, w środowisku rodziny, przyjaciół czy współpracowników; jak bardzo Ci ludzie chcą być elementem naszej codzienności i jak bardzo nas potrzebują.
Niestety, dzisiejszy sposób życia, jego tempo i wymagania stawiane przed młodymi ludźmi sprawiają, że egoizm wydaje się być najlepszym sposobem, aby przejść przez życie. Oczywiście, dotyczy to obu płci i nie odważę się stwierdzić, czy trudniej jest wychować chłopca czy dziewczynkę. Ale jedno mogę stwierdzić z całą pewnością – proces ich dorastania, kształtowania powinien przebiegać odmiennie, tak, aby pomógł im odnaleźć się w swoich odmiennych rolach.
Dlatego chłopiec, aby mógł realizować się w swojej naturalnie przypisanej pozycji powinien czerpać z męskich wzorców. Nie ma nawet mowy i nikt mnie do tego nie przekona, że chłopiec może dorastać w sposób prawidłowy jedynie w środowisku kobiet, a tak niestety coraz częściej się dzieje. Nawet nie tylko dlatego, że rosnący problem rozpadających się małżeństw i rodzin, w konsekwencji powiększa rzeszę samotnych matek, gdzie rola ojca marginalizuje się do weekendowego taty, jeśli w ogóle, ale też dlatego, że przedszkole, szkoła, czyli miejsca, które dla rozwoju dziecka mają istotne znaczenie, są również głęboko sfeminizowanymi środowiskami. 

 
 Chłopcy, pozostaną chłopcami,
dopóki ktoś nie nauczy ich jak być kim więcej.
 
Ostatnio, byłam świadkiem sytuacji, która potwierdziła tylko moje przekonanie.
Młody chłopak, 19latek, który zerwał ze swoją dziewczyną, okazał emocje w bardzo naturalny sposób, ponieważ po policzku potoczyły się łzy. I nie to mnie poruszyło w tej sytuacji, ale słowa, które padły z jego ust na komentarz babci, która zapytała, dlaczego płacze. Wytoczyła do tego argumenty, że przecież to tylko dziewczyna, że będą jeszcze inne, że taka reakcja nie jest odpowiednia do sytuacji i dla chłopaka. Na co on odpowiedział: „Babciu, być może dlatego tak emocjonalnie reaguje, bo wychowywała mnie tylko mama i przejąłem jej sposób reagowania.” No i tak to właśnie jest. Bez względu na to, jak prawdziwe są emocje tego chłopaka i jak naturalną reakcją są łzy, do których prawo mają wszyscy, bez względu na płeć, to ten chłopak nie miał okazji poznać reakcji mężczyzny w różnych sytuacjach kryzysowych, smutnych czy wręcz przeciwnie radosnych i powodowanych sukcesem. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że nie tylko słowa uczą, że nie można nauczyć się wszystkiego z teorii. Dzieci naśladują swoich rodziców i inne bliskie osoby, przejmując pewne zachowania, charakterystyczne reakcje czy nawet sposób chodzenia i wysławiania się. Dlatego wychowanie chłopca wymaga jak najszerszego spektrum kontaktów z mężczyznami. Ojciec, to jedna strona medalu i najlepiej jeśli jest, i to jest jako aktywny, obecny z życiu dziecka rodzic, co w dzisiejszych czasach nie jest wcale takie oczywiste. Jeśli go nie ma, nie ważne z jakiego powodu, jest cały wachlarz możliwości pokazania dorastającemu chłopcu na czym polega męski świat. Doskonałymi wzorcami męskich osobowości mogą być inni członkowie rodziny, dziadek, wujek, ale też w środowisku szkolnym, trener, nauczyciel. Może wielu z Was nie zgodzi się ze mną, ale uważam, że obowiązkowa służba wojskowa wcale nie była zła. To, że była pełna patologii, to już inna sprawa, i to właśnie tym należało się zająć, a nie jej likwidacją. To byłaby naprawdę dobra możliwość, aby młody chłopak mógł choć na chwilę zaistnieć zupełnie samodzielnie w najbardziej męskim z męskich światów. A wiem, że ten świat pociąga dużą część chłopców. Ostatnio jeden z moich podopiecznych przyszedł do mnie z szerokim uśmiechem, trzymając w dłoni ulotkę, by pochwalić się, że oto jutro idzie na jakieś zajęcia na strzelnicy. Zerknęłam na tą ulotkę i sama się uśmiechnęłam widząc, że są takie inicjatywy jak bojowa drużyna harcerska, jak głosiła ulotka TYLKO dla chłopców. I bardzo dobrze! Niech będą aktywności tylko dla chłopców i tylko dla dziewcząt; niech młodzi ludzie mają możliwość posmakowania czegoś, co jest szczególne, zarezerwowane tylko dla nich. Pamiętacie, tu zwracam się do osób 30+, lekcje pracy techniki w ośmioklasowej szkole podstawowej? Chłopcy naparzali młotkami w jakieś deski, coś wkręcali nie zawsze z sensem, a my gotowałyśmy, haftowałyśmy i wszystko na dwóch zupełnie oddzielnych lekcjach. Teraz, niemal wszystko jest unisex i założę się, że wśród osób czytających te moje słowa, znajdą się tacy, którzy sprzeciwią się takim podziałom, nazywając to szumnie dyskryminacją ze względu na płeć. Gdy tymczasem, trzeba spojrzeć obiektywnie na stan rzeczy, jaki mamy.

A co mamy? Pokolenie wiecznych chłopców, którzy owszem są pełni energii, pozytywnej radości życia, umiejących sobie to życie ubarwić, bo mają wiele pomysłów i wiele możliwości, a w związku z tym kobiety, które się z nimi wiążą nawet nie mogą narzekać na nudę, ale jednocześnie... to pokolenie chłopaków, którzy nigdy nie mieli w ręku piły, siekiery czy chociażby śrubokręta, nie nabili sobie całej masy siniaków i nie rozrywali markowych spodenek na krzaczorach i drzewach, którym nie stawia się zbyt wielu wyzwań i nie hartuje się ich męskiego ducha, chociażby przez nieuchronność konsekwencji za złe zachowanie. Niedojrzali mężczyźni, którzy zostali nie akceptują wymagań, rygorów, a obowiązkami i stabilizacją się szybko nudzą.

Do tego stanu rzeczy, przykłada rękę plaga nadopiekuńczych matek, które sprzątają sprzed nóg swoich synów wszelkie przeszkody, nawet rozwiązując za nich problemy w grupie rówieśników, pobłażających w sytuacjach, w których powinny wykazać się żelazną konsekwencją, byciem dumną z syna, tylko dlatego, że nie stwarza problemów.
A ojcowie? Najczęściej ich nie ma lub są w bardzo ograniczonej formie. Mam wrażanie, że kobiety odsuwają mężczyzn od funkcji wychowawczych, a mężczyźni dają się odsuwać, chętnie cedując te obowiązki na żonę-matkę, która przecież została powołana do roli opiekuńczej nad dzieckiem. Nie mówiąc już o matkach samotnie wychowujących dzieci, które w ramach rywalizacji o względy dziecka, odsuwają je od ojca, twierdząc, że matka jest dziecku bardziej potrzebna. I zapewne, na tym najwcześniejszym etapie rozwoju malucha, tak właśnie jest, ale to się zmienia wraz z etapami dorastania.
No właśnie, a czy ktoś z Was zna kobietę, która doszła do wniosku, że jest nastoletniemu synowi bardziej potrzebny jest ojciec?! Ja znam. Jedną! Kobietę, która swojemu 12letniemu synowi pozwoliła, aby zamieszkał z ojcem, czym oczywiście naraziła się swojemu otoczeniu, szczególnie koleżanek, które uznały jej decyzje za niegodną matki. A ona doskonale wiedziała co robi. Nie stało się nic z czarnowidztwa ludzi wokół. Ich relacje nie pogorszyły się, stosunek syna do niej nie zmienił się. Dziś ten chłopiec jest dojrzałym mężczyzną, który doskonale spełnia się w swojej roli :) i co najważniejsze, jego matka ma w nim oparcie w jesieni swojego życia. Ile kobiet byłoby zdolnych podjąć taką decyzję, uznając dobro syna ponad rywalizacją o względy syna i poczuciem krzywdy.
Oczywiście, nic nie przyjdzie z tego, że będziemy mieć armię fantastycznych mężczyzn, jeśli na swojej drodze nie spotkają kobiet, które zaakceptują ich właśnie takich. Nie będą chciały ich zmieniać, czy mówiąc inaczej „wychowywać”, ale zechcą po prostu zrozumieć. I tu należy wspomnieć o matkach dziewczynek, których rola polega na tym, aby ich córki, jako kobiety, czując z całą mocą swoją wartość i ogromne znaczenie roli jaką pełnią w związku i szerzej w społeczności, pozwoliły swoim partnerom poczuć się mężczyznami, nie zagarniając pola, które to właśnie oni winni wypełniać.
Czy to jest łatwe?... Nie.
A czy to jest możliwe?... o tak :)... ale to już temat na inną opowieść ;)


Bycie rycerskim, to kwestia wyboru.


W wolnej chwili obejrzyjcie sobie jeszcze to... Polecam :)








6 komentarzy

  1. Bardzo ciekawy punkt widzenia, pełen racji i smutnej prawdy o nas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nawet muszę być orędowniczką tej smutnej prawdy, to decyduję się na to w pełni świadomie, bo liczę, że mówienie o tym, co wybitnie schrzaniliśmy w naszym jestestwie, to chyba jedyny sposób, aby w ogóle mieć nadzieję, że coś się zmieni.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Wychowuję, wychowujemy! dwóch synów, i wierz mi, że trudno przekazać im wzorce, kiedy dookoła widzą, że koledzy maja inaczej. Czasami zastanawiam się czy właściwie nie robimy im krzywdy.
    Na efekty przyjdzie jednak poczekać jeszcze kilka lat, i mam nadzieję, że będą tacy jak ich tata ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj wierzę, wierzę, że nie jest to łatwe, ale z Twoim komentarzu pojawiło się coś, co pozwala mi wierzyć, że uda Ci się wychować Mężczyzn;) napisałaś, że masz nadzieję, że będą jak ich tata... To nie jest dziś częste, że kobieta pragnie by jej syn był jak mąż czy partner. Oczywiście, problem częściej tkwi w kondycji relacji między kobietą, a mężczyzną, a nie w postawie owego ojca. Uważam, że autorytet ojca w oczach synów w bardzo dużym stopniu buduje szacunek, jaki okazuje ojcu matka. Myślę, że kobiety powinny czasem zastanowić się nad tym, że nie powinny walczyć o palmę pierwszeństwa w wychowaniu dzieci, ale współdziałać... czasem właśnie takim wsparciem z "zaplecza":)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziś łatwo wychować egoistę głownie dlatego, że ciągle dążymy żeby być supermatkami, superżonami, żeby nikt z otoczenia broń Boże nie powiedział Ci, że czegoś niedopatrzyłaś. Próbując wszystkim "dogodzić" zarzynasz się, wyręczając domowników a im zaczyna się coraz więcej należeć i chcą od Ciebie coraz więcej, niewiele dając od siebie. Ale przecież Ty chcesz dać dziecku wszystko to czego Tobie brakowało w dzieciństwie. Jak się po czasie okazuje, Ty jesteś sfrustrowana,wiecznie wkurzona i w międzyczasie się zestarzałaś, no i masz w domu egoistów. Ktoś tu coś spieprzył i to do tego ja. Na szczęście dla mnie chyba zaczynam powoli odpuszczać i z perspektywy czasu, żałuję że nie wcześniej...

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za ten komentarz, bardzo dający do myślenia.
    Bardzo chciałbym, aby świat znowu stanął na nogach, bo dziś mam wrażenie, że bardzo się pogubiliśmy.
    Po opublikowaniu tego posta dostałam 3 dość przejmujące wiadomości, z relacją kobiet, które nie tyle, nie radzą sobie z wychowaniem dzieci, w szczególności synów, ile nie mają wystarczającego wsparcia ze strony mężów i ojców. Jednak, z drugiej strony, kiedy podrzuciłam ten temat w gronie znajomych, usłyszałam bardzo krytyczne głosy mężczyzn, którzy czują się marginalizowani w wychowywaniu dzieci, przez nadopiekuńcze i wszystkowiedzące matki. Czyli tak naprawdę problem może tkwić nie w złej woli, czy braku chęci, ale w znalezieniu równowagi, która zapewni, że system wartości i zespół cech, jakie staramy się wpoić dzieciom, będą budowane przekazywane przez obie strony, pokazując świat we właściwych proporcjach. Jednak uważam, że wielu mężczyznom brakuje determinacji, aby stać się aktywnymi w wychowaniu dzieci, i zdecydowanie zbyt łatwo odpuszczają.
    W jednym z listów przeczytałam, że dodatkowym, bardzo niesprzyjającym elementem jest zbyt duży wpływ mediów i kultury masowej na dzieci i młodzież; że bardzo trudno walczy się z postawą roszczeniową i wciąż rosnącymi potrzebami materialnymi, które dominują świat wartości i przekonań. No cóż, cywilizacja konsumpcyjna, w której przyszło nam żyć skonsumowała to, co ja uważam za największe osiągniecie ludzkości... czyli poziom rozwoju intelektu, wrażliwość i ambicję.
    Czy jest sposób, aby nadać im znowu należna rangę?...
    ...aż się boję odpowiedzi:(

    OdpowiedzUsuń