Uczta... przyjemność nie tylko dla ciała

wtorek, 7 marca 2017
data:post.title


Długi stół, gwar rozmów gęsto przytykanych śmiechem; niesamowite zapachy potraw i feeria kolorów zamkniętych w salaterkach lub eksponowanych na półmiskach; dźwięk szkła mieszający się z okrzykami to...uczta! Lecz bardziej dla ciała czy dla duszy?!

No właśnie... Zastanawialiście się, dlaczego świętując różne okazje zapraszamy gości do wspólnego stołu? Dlaczego jedzenie jest tak istotnym elementem niemal każdej celebracji? I to nie tylko tych dużych i ważnych wydarzeń, ale też często tych, odbywających się zupełnie bez okazji.
Dla mnie takie spotkania mają ogromną wartość! Uwielbiam, kiedy czas zatrzymuje się właśnie w takim momencie, kiedy przechodząc próg domu przyjaciół czuję się trochę tak jakbym przechodziła na drugą stronę lustra, do innego świata. Lubie ten czas, bo jest przeznaczony tylko dla nas, i chociaż nie zawsze daje się uciec od rzeczywistości, która nawet wtedy lubi się o nas upomnieć, to na pewno zupełnie zmienia się jej odbiór. 
Jak dobrze jest znaleźć się wśród ludzi, którzy nie chcą od Ciebie niczego, oprócz Twojego towarzystwa :)

Ale wróćmy na chwilę do tego jedzenia...wszak w takim momencie ma ono ogromne znaczenie. Z jednej strony gospodarze, chcą ugościć swoich przyjaciół czymś, co sprawi im przyjemność, z drugiej... zapraszają swoich gości do suto zastawionych stołów niejako ofiarując im tą ucztę w prezencie, bo przecież istotą posiłku jest dzielenie się. Zauważcie, że im bliższe więzi, tym chętniej zapraszamy ludzi do wspólnego stołu, tym bogatsze posiłki przygotowujemy, a wreszcie tym szerszy uśmiech mamy gdy, potrawy znikają z talerzy:) Mam wrażenie, że to jednak nie ów posiłek jest tu istotą. On jest niewątpliwie spoiwem, niejako scenerią wydarzenia. Lecz, to nasza ludzka potrzeba współistnienia w grupie i poczucia przynależności do niej sprawia, że tak chętnie łączymy się z innymi przy okazji celebracji.

W naszej polskiej tradycji ucztowanie, biesiadowanie było zawsze obecne i nie wiem czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale pewne elementy przyjmowania gości nie zmieniły się od wieków. 
Dziś, zupełnie jak w czasach, o których możemy czytać w powieściach i poematach, gospodarze czekają w progu domu, by powitać gości. Oczywiście zawsze elegancko ubrani, czym okazują szacunek swoim gościom. W czasie uczty w Soplicowie, barwnie opisywanej w „Panu Tadeuszu”, Wojski wychodzi przywitać Tadeusza i obaj okazują sobie ogromną zażyłość, ściskając się i całując. Niczym nie odbiega od tej sceny nasze współczesne powitanie, kiedy to od progu zaczynamy spontanicznie okazywać radość z tego spotkania. Mężczyźni ściskają jedną dłoń, podczas gdy druga uczestniczy w przekazywaniu gospodarzowi dość ciężkiego podarunku, w postaci pełnej butelki mniej lub bardziej „czystego” napitku. A panie, ściskają i obcałują siebie nawzajem. Nie jest rzadkością w formule powitania, że również panowie zostają obdarowani całuskami i przytulaskami, szczególnie w rodzinie lub grupie bliskich przyjaciół. Scenariusz powitania powtarza się za każdym razem, kiedy kolejni goście stają w progu domu, bo przecież „gość w dom, Bóg w dom”, jak mówi staropolskie powiedzenie.

Nie ma mowy o polskiej gościnności bez zabawiania gości rozmową. Gospodarze nigdy nie zostawiają gości samym sobie, uważając, że powinni stworzyć dla nich pełny komfort. Nic nie tworzy tak dobrej atmosfery, jak „klejąca się” rozmowa. Podobnie było w czasie historycznej uczty w Soplicowie. Wojski i Tadeusz wzajemnie przerzucają się opowiastkami, o tym jak to upływał im czas od ostatniego spotkania, chcąc w jak najkrótszym czasie opowiedzieć jak najwięcej zdarzeń. Doskonale to znamy, kiedy każdy chce opowiedzieć tzw. niusy;), a pozostali chętnie je komentują. To moment kiedy emocje i radość ze spotkania sprawiają, że rozmowa angażuje kolejnych gości i staje się coraz głośniejsza i wypełnia zupełnie przestrzeń.

Elementem, który spaja i koncentruje gości jest, zazwyczaj centralnie usytuowany, stół. Powoli zapełniają się miejsca wokół niego, a w oczekiwaniu na resztę gości stół staje się elementem cieszącym oko i pobudzającym pracę naszych ślinianek:) Najczęściej ,wręcz ugina się on od dóbr i smakołyków, błyszczy wypolerowaną zastawą i lśniącym szkłem, czekającym na napełnienie, a przyjemnie miękkie światło dają rozstawione świece.
Każdy gospodarz, chcąc zaspokoić apetyty swoich gości, stara się zastawić stół potrawami, które wie, że zadowolą wszystkich biesiadujących. Innymi słowy, pewne rzeczy na stole być muszą, i już. A jak było w Soplicowie?.... Ano dokładnie tak samo. Stół uginał się, zarówno od tych wyszukanych potraw, jak i od tradycyjnych staropolskich dań i napitków. Przykładem niech będzie silnie zakorzeniony w naszej tradycji... rosół. Ten w Soplicowie został, według zwyczaju, wzbogacony o „kilka perełek i sztukę monety”. Ten dzisiejszy jest bogaty raczej zapachem zieleniny:) 
 
Znalazł się jeden element tradycji biesiadowania w dawnej Polsce, który dziś nie jest już kultywowany. Mam na myśli kolejność zajmowania miejsc przy stole. Niegdyś, przestrzegano pewnej hierarchii, wynikającej ze statusu społecznego i starszeństwa. Dziś miejsca przy stole zajmujemy dość swobodnie, najczęściej w najbliższym sąsiedztwie osób, które najbardziej lubimy. Zdarza się, że miejsca gości są z góry ustalone, a ich dobór jest nieprzypadkowy. Jednak, dotyczy to głównie przyjęć o charakterze bardziej formalnym. Chociaż... w domu moich przyjaciół, gdzie najczęściej sobie biesiadujemy, właściwie większość z nas ma już swoje stałe miejsca :). Oczywiście, nie wynika to z jakiejkolwiek hierarchii ważności czy starszeństwa, ale z przyzwyczajenia. 
 Perfekcyjny stół perfekcyjnej Pani Domu gotowy do biesiady

Nie mogę w tym miejscu nie pozdrowić cudownych gospodarzy w osobach 
perfekcyjnej Pani domu A. i równie perfekcyjnego gospodarza M. :*
mistrzów smakowej rozpusty i koneserów szlachetnych trunków,
 którzy systematycznie rozpieszczają, 
a wręcz rozpuszczają nas kulinarnie i towarzysko! :)


A co się dzieje, gdy już wszystkie miejsca zostaną zajęte i ekipa imprezowa jest w komplecie? To już kwestia humorów, temperamentów i możliwości czysto fizycznych biesiadników :)))
Pewne jest jedno... w gronie dobrych przyjaciół, takie biesiady mogą trwać godzinami, oczywiście zmieniając swoją intensywność i charakter. Wszystko zależy od tematów rozmów, od ilości i mocy „nieczystych” napitków oraz zaangażowania uczestników.

Ja, nie wyobrażam sobie, nie móc usiąść z rodziną czy przyjaciółmi do wspólnego stołu, nie podzielić się z nimi radościami i troskami, nie pozwolić sobie na tych kilka godzin oderwania się od codzienności i oddania się zwykłej rozpuście.
 Jednak, czasy bardzo się zmieniły. Coraz częściej odchodzimy od tych dobrych starych jak Polska, tradycji na rzecz nowoczesnych form spotkań towarzyskich. Lepszych czy gorszych? Chyba nie da się tego ocenić w ten sposób. Najważniejsze, aby takie spotkania łączyły ludzi, zaspakajały naszą potrzebę bycia w grupie i dawały poczucie, że jesteśmy ważni dla innych. Jeśli jeszcze do tego, dadzą nam to bardzo atawistyczne poczucie satysfakcji z pełnego brzucha i porcję uśmiechu, mniej lub bardziej wywołanego substancjami wyskokowymi, to już będzie komplet. :)




Tu znajdziecie rewelacyjny opis uczty staropolskiej z czasów Króla Augusta III
Polecam!:)







6 komentarzy

  1. Biesiadowanie w gronie przyjaciół i bliskich
    i nigdy nie ma dosyć i nigdy nie ma końca ...
    i zawsze to kobiety psują zakończenie ( bo my jeszcze nie kończymy )
    wyciągając pojedynczo delikwentów z imprezy
    a tu jeszcze rozchodniaczek ...
    jeszcze słówko zamienić trzeba
    i jeszcze kompociku z rabarbaru się napić na drogę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh... Ty mi chyba nigdy nie zapomnisz tego kompociku z rabarbaru :)

      Usuń
  2. Zawsze się można przecież zrehabilitować
    i kompociku nagotować
    wiosna blisko więc jest czas po temu

    albo liczyć że z wiekiem .... nie tylko o kompociku zapomnę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. rabarbar rośnie aż miło
    a zaproszenia na kompocik ni widu .....

    a skleroza postępuje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Apropo tego biesiadowania to życzę Ci Martuś Radosnych i Przyjemnych Świąt z pięknymi wspomnieniami z ucztowania. /UB

    OdpowiedzUsuń
  5. hmmm ..... rabarbar się łykowaty już robi .....
    a tu cisza w sprawie kompociku

    OdpowiedzUsuń