Jest taka
rosyjska legenda, która opowiada o pewnym kniaziu, który
przemierzał niebezpieczne ziemie średniowiecznej Rusi, aż nagle
stanął na rozdrożu, gdzie jego oczom ukazała się wielka kamienna
tablica, a na niej napis: „Jeśli pojedziesz w lewo, stracisz
konia; jeśli pojedziesz w prawo, stracisz głowę.” No i bądź
mądry i wybierz! Żadne rozwiązanie nie jest dobre, chociaż
zapewne mając w sobie ducha walki i odwagę młody wojownik wybierze
podróż bez konia, licząc, że przy odrobinie szczęścia ocali
głowę.
To właśnie
„widelec na drodze”! (dosłowne tłumaczenie metafory używanej w
języku angielskim 'fork in the road', która oznacza dylemat, trudną
sytuację i konieczność podjęcia ważnych decyzji). Niestety,
takie dylematy i konieczność wyborów, z których tak naprawdę
żaden nie jest dobry, dotykają nas dosyć często i na pewno każdy
z Was przypomni sobie co najmniej jedną taką sytuację.
To
najgorsze, co może nas spotkać, szczególnie, gdy mamy szczere
intencje i chcemy, aby trudna sytuacja, w której się znaleźliśmy,
zakończyła się pomyślnie. Tymczasem, żadna z możliwości, która
rysuje się przed nami, nie jest dobra. Wówczas, podjęcie decyzji,
wiąże się z mozolnymi próbami przewidywania następstw naszej
decyzji oraz liczenia ewentualnych zysków i strat. Nawet jeśli,
jesteśmy biegli w rachunkach, na końcu i tak przekonujemy się, że
cokolwiek zrobimy, to i tak ktoś będzie cierpiał.
Jeszcze
trudniej wyjść z takiego impasu, gdy w grę wchodzą emocje i
uczucia.
Ostatnio,
bliska mi osoba zapytała, co bym zrobiła, gdybym była uwikłana w
kompletnie nie satysfakcjonujący mnie związek, którego nie
mogłabym zakończyć – nie ważne z jakiego powodu, bo może być
ich kilka, chociażby dobro dzieci. Chwila zastanowienia i
zrozumiałam, że to byłby właśnie mój „widelec na drodze”.
Z jednej strony, niechętnie dopuszczam do głosu swój egoizm,
myśląc, że nie ważne co razem stworzyliśmy i jak silne są
uczucia partnera, ale liczy się tylko mój komfort i spełnienie.
Jednak, tylko ktoś, kto tkwił w takim związku wie, jak
frustrująca, a nawet depresyjna jest rezygnacja z realizacji
własnych potrzeb. Niesamowicie ciężko jest zapomnieć,
że coś jest dla mnie ważne, odpuścić w imię dobra kogoś, kto
daje mi wiele innych rzeczy. Wiele innych, ale nie to! Całości
problemu dopełnia reakcja otoczenia i presja bliskich, którzy mają
dla mnie całą listę dobrych rad. Bardzo często, znajdują się i
tacy, którzy sami mieli taki właśnie dylemat i wiedzą najlepiej.
Tylko, jak
daleko może sięgać kompromis, jak wiele jesteśmy w stanie
poświęcić, jak bardzo nagiąć się i z czego zrezygnować, aby
czuć, że ta relacja wciąż ma sens?
Zaglądając
w głąb siebie mogę zdefiniować potrzeby, które mają charakter
drugorzędny, a więc łatwiej nam je odpuścić. Przy czym, to co
dla mnie może być mniej ważne, dla kogoś innego jest kluczowe -
to podlega bardzo subiektywnej ocenie. Gdybym miała wskazać to, co
moim zdaniem jest najczęściej spotykanym w związkach „widelcem
na drodze”, to... seks. Problemem może stać się to, jak często,
jak długo, kiedy i w jaki sposób, a czasami nawet gdzie, wszystko
zależy od charakteru relacji. Partnerzy, którzy mają odmienne
oczekiwania w tej kwestii, właściwie nie mają możliwość, aby
znaleźć ten złoty środek, bo ustalenie kompromisu w tej intymnie
emocjonalnej sferze jest szalenie trudne. Najczęściej kończy się
to graniem na poczuciu winy za niespełnienie potrzeb drugiej strony
albo co gorsza, uciekanie się do szantażu emocjonalnego, aby coś w
tej kwestii wymusić. Co wtedy? Co ja bym zrobiła?
Najuczciwsze
byłoby rozstanie, bo dzięki niemu unikniemy kłamstw i zdrad, ale
założeniem postawionego pytanie było to, że nie mogłabym tego
związku zakończyć. Wtedy, zapewne szukałabym spełnienia moich
potrzeb gdzie indziej. Tak, to się nazywa zdrada!
Czy to
oznacza, że czasami zdrada może być usprawiedliwiona?
Ja uważam,
że tak, chociaż to wcale nie sprawia, że jest mniej bolesna dla
partnera i można tym usprawiedliwieniem cokolwiek zrekompensować.
Oczywiście,
możemy ukrywać frustracje i tłumić w sobie pragnienia; możemy
nawet udawać, że jesteśmy szczęśliwi w związku; możemy też
być dobrzy i ustępliwi oraz próbować przekonać samego siebie, że
to czego nam brak nie ma aż takiego znaczenia. Zawsze mamy wolny
wybór, jednak, nic nie zwolni nas z poniesienia konsekwencji tego
wyboru.
Najtrudniejszą
częścią związku jest ciągłe podejmowanie decyzji, odejść czy
starać się jeszcze bardziej. Jednak, czasem lepiej przegrać i
pogodzić się z porażką związku niż "wygrać", utrzymując związek, robiąc coś wbrew
sobie.


Prześlij komentarz